Po powrocie z Warszawy muszę przyznać, że mieszkanie bardzo mi się podoba. Tylko potrzebuje odrobiny indywidualnego rysu, bo na razie w każdym prawie pomieszczeniu dominuje Ikea. Ja nie narzekam! To fantastyczne, w miarę neutralne pole do eksperymentów. W krakowskim mieszkaniu króluje Gomułka wraz z Bierutem. Ikea to naprawdę miła odmiana.
Przy tej okazji przypomniałam sobie o starym poście na niezastąpionym Decor8blog. Dotyczył co prawda ocieplenia atmosfery w mieszkaniu zimą ale większość porad miała całkiem uniwersalny charakter, do zastosowania o każdej porze roku. Pozwolę sobie przywołać tutaj kilka , które najbardziej przypadły mi do gustu.
Po pierwsze: przynieś świeże kwiaty. Z tym zgadzam się w stu procentach. Chyba żadna inna tak drobna rzecz nie jest w stanie tak zdecydowanie odmienić wnętrza. Najlepsze są oczywiście sezonowe kwiaty. Ja osobiście mam od dłuższego czasu fazę na hortensje i piwonie. Ale zanim zakwitną piwonie, nacieszmy się jeszcze tulipanami i żonkilami. Przez tyle długich miesięcy Matka Natura wyświetlała nam za oknami w kółko "Doktora Żywago", więc teraz tym bardziej korzystajmy z miłej odmiany.
Po drugie: podgrzej atmosferę! (to raczej wolne tłumaczenie ;)) Sprowadza się to właściwie do wprowadzenia do wnętrza ciepłego światła świec. Rzeczywiście miłe i skuteczne. A do tego relaksujące, o ile nie pokusimy się o świece z najwyższej półki - wtedy serce krwawi, kiedy wraz z topniejącym woskiem topnieją symbolicznie nasze oszczędności przeznaczone na emeryturę.
Po trzecie, cytuję: "Make paper snowflakes, create a new wreath for winter, leave the white twinkle lights up.." itd., a chodzi z grubsza o to, by w domu celebrować aktualną porę roku, najlepiej korzystając z tego co znajdziemy pod ręką, nie wydając fortuny w sklepach wnętrzarskich. Taka jest przynajmniej moja interpretacja. Muszę przyznać, że w tym temacie raczej nie eksperymentowałam. Może poza oczywistym okresem Świat ale chyba dam się przekonać.
Po czwarte: odkurz swoją kolekcję płyt. Holly pisze o CD, których kiedyś słuchało się na okrągło, aż zbrzydły i poszły w zapomnienie. Swego czasu katowałam tak otoczenie ścieżką dźwiękową do filmu "Romeo i Julia" Buza Luhrmanna. Chętnie bym sobie teraz przypomniała. Poza tym polecam odszukanie u rodziców lub dziadków adapteru i zebranie małej kolekcji winyli. To dopiero radość!
Po piąte: edytuj, czyli rób zdjęcia swojemu mieszkaniu, by spojrzeć bardziej obiektywnie na to, czy rzeczy do siebie pasują, czy nie są już zanadto wysłużone. Wydaje mi się, że z czasem przyzwyczajamy się do pewnych zdecydowanie brzydkich elementów i przestajemy dostrzegać to, co kiedyś bardzo nas raziło. Może ich widok na zdjęciach zadziała na tyle motywująco, by raz na zawsze się ich pozbyć? Oczyszczamy przestrzeń wokół nas zostawiając tylko te rzeczy, które są potrzebne i te, które naprawdę lubimy. Ciężki orzech do zgryzienia dla wszystkich chomikowatych typów.
Po szóste: przestawiaj. Może lampa z sypialni lepiej będzie pasować w przedpokoju, a kuchenny taboret posłuży teraz jako szafka nocna? Mała metamorfoza bez dodatkowych kosztów.
Po siódme (ode mnie): nic tak nie stworzy dobrej atmosfery w mieszkaniu jak udana impreza i spotkania z przyjaciółmi. Osobiście polecam gry planszowe przy winie lub piwie.: Magię i Miecz, Pandemiaę Carcassonne, Scrabble. Wspólne maratony filmowe, imprezy tematyczne i gotowanie to też niezła opcja.
Koniec poradnika.
Po szóste: przestawiaj. Może lampa z sypialni lepiej będzie pasować w przedpokoju, a kuchenny taboret posłuży teraz jako szafka nocna? Mała metamorfoza bez dodatkowych kosztów.
Po siódme (ode mnie): nic tak nie stworzy dobrej atmosfery w mieszkaniu jak udana impreza i spotkania z przyjaciółmi. Osobiście polecam gry planszowe przy winie lub piwie.: Magię i Miecz, Pandemiaę Carcassonne, Scrabble. Wspólne maratony filmowe, imprezy tematyczne i gotowanie to też niezła opcja.
Koniec poradnika.