Chciałam się podzielić pewnym spostrzeżeniem i podpytać o Wasze doświadczenia, bo spotkałam się niedawno z zaskakującym dla mnie zjawiskiem.
Od początku. Jestem osobą komplementującą. Jeśli coś mi się podoba, to mówię o tym wprost. Zarówno jeśli chodzi o szczególnie twarzową fryzurę, czyjeś poczucie humoru, akcent w języku obcym, jak i nowy ciuch czy dodatek. Rzeczywiście sporo osób nie potrafi przyjąć komplementu i mówi "to stare jak świat", "no co Ty?" itp. Raczej mnie to nie zraża, bo sama często podobnie reaguję. Tylko przez moment stosowałam się do wskazówek poznanej specjalistki od szkoleń i odpowiadałam: "Dziękuję! Prawda? Mnie również bardzo się podoba." Jakoś nie przekonałam się do tego na dłuższą metę, ale zawsze dziękuje. Wydawało mi się kiedyś, że wyrażanie swojego podziwu jest naturalne jak oddychanie, ale chyba tak nie jest. Są osoby, które komplementują obficie (jedne szczerze, inne nie) i takie, które nie robię tego nigdy (chociaż zakładam, że czasem coś im się jednak podoba). Nie wiem z czego to wynika, pewnie jak zwykle z wielu czynników, ale tak już po prostu jest.
A teraz do rzeczy: ja nie dość, że komplementuję, to także pytam. O fryzjera, który jest autorem tego wyrafinowanego cięcia; jak można się nauczyć pleść francuski warkocz (na youtube!!!) i gdzie koleżanka kupiła tą genialną sukienkę (i tu właśnie jest pies pogrzebany). Nie myślcie proszę, że nic innego mnie nie zajmuje, tylko wyrzucam z siebie komplementy jak karabin maszynowy i dopytuję każdego co, gdzie i za ile. Nie, jestem dość wybredna i nie tak często coś mi się podoba. Jestem nieśmiała, więc nie zaczepiam mało znanych i obcych ludzi. Nie pytam o źródło, jeśli coś jest ładne ale nie w moim stylu. Do tej pory zawsze otrzymywałam odpowiedzi i sądzę, że były to odpowiedzi szczere. A tu nagle cisza. "W takim buticzku...". Hmmm... Podobną odpowiedz dostałam już chyba z trzy razy od dwóch osób z którymi stykam się codziennie. Więcej nie zapytam i chyba już nie skomplementuję, choć miałabym co. Może to obawa przed naśladownictwem? No cóż, pewnie są takie osoby, które kupiłyby identyczną rzecz (ale większość z nich nie skończyło jeszcze gimnazjum). Albo wstyd, że kupuje się w drogich butikach/lumpeksach (niepotrzebne skreślić). Raczej nie o lumpeksy chodzi, bo tego nikt w moim otoczeniu się nie wstydzi, wszyscy kochają "polowania na perełki" i modę vintage. Pytam, bo poszukuję miejsc z ubraniami o wysokiej jakości, w moim stylu, a których cena nie rzuci mnie na kolana. Najpopularniejsze sieciówki, mimo wieloletniej sympatii między nami, trochę mi obrzydły. A czyż nie najlepsze są miejsca sprawdzone i polecone przez osoby o podobnym guście? Tak odkryłam piękne buty Bagatt, Melissy zanim zaczęli nosić je wszyscy, a także kilka innych miejsc i marek.
Przechodzimy do części badawczej: komplementujecie? Pytacie? A może uważacie, że to nietaktowne? Czy zaczepiłyście kiedyś obcą osobę na ulicy, żeby spytać skąd wzięła te jedyne w swoim rodzaju kozaki? Na to ostatnie nigdy się nie poważyłam, a wiele razy żałowałam. A może ktoś Was zaczepił? Czy to było miłe, czy raczej krępujące?
komplementuję - prawie zawsze jak mi się coś podoba, ale raczej nie odważyłabym się podejść do obcej osoby ;) choć zdarzały mi się 2 razy, że ktoś całkiem obcy skomplementował mnie. Jeśli chodzi o mówienie co skąd i za ile to też nie mam z tym problemu - nawet jeśli ktoś chce coś ode mnie skopiować, to nie widzę w tym problemu :)
OdpowiedzUsuńa co do kolorów chanel - zawsze są piekne i takie inne, najczęściej to oni ustalają palety lakierów na następny sezon - reszta kopiuje. ale jakość ich lakierów jest tragiczna, dla mnie porównywalna z lakierami Wibo za 3 zlote :)
Ja komplementuje mało (bardzo, bardzo źle, bo to sensowny i niewymagający wysiłku sposób na sprawienie komuś przyjemności, ale jakoś nie mogę się tego oduczyć). Nie mam problemu z mówieniem, gdzie co kupiłam chyba, że wiem, że osoba która pyta, nigdy by tam nie poszła, bo dla niej za drogo (chociaż w grę wchodzą właściwie tylko sieciówki). Ale skoro jesteśmy przy cenach, nie cierpię pytania: a ile to kosztowało? Może rzeczywiście osoby, z którymi się stykasz boją się kopiowania, albo nawet tylko wyśledzenia ich tajnego adresu? Co za błąd, w końcu naśladownictwo jest najlepszym komplementem ;)
OdpowiedzUsuńJa komplementuję...umiarkowanie. Rzadko pytam gdzie nabyte, chociaż mnie korci. Chyba przez bardzo podobne doświadczenia do tych, o których piszesz.
OdpowiedzUsuńMnie raczej nie sprawia problemu odpowiedzi, nie węszę spisku i konkurencji. Z jednym wyjątkiem- nie lubię, gdy ktoś pyta jakiej używam perfumy. Ale bardzo lubię jak ją komlementuje:)
Komplementuję dużo, zazwyczaj szczerze, choć przyznam, że czasem niecałkiem - uważam jednak, że należy odwzajemniać komplementy, dlatego jeśli takowy otrzymam, to potem staram się powiedzieć coś miłego pod adresem osoby, która mnie skomplementowała. O marki nie pytam, bo z racji tego, że zajmuję się stylizacją, najczęściej jestem w stanie powiedzieć, jakiej marki są dodatki i ubrania wszystkich znanych mi kobiet:-) (moja znajoma nawet czasem rzuca mi wyzwanie pt"Co mam na sobie" i zazwyczaj odgaduję poprawnie:-)) Często natomiast jestem pytana o to, gdzie ja daną rzecz kupiłam (najczęściej chodzi o buty) i to na ulicy czy w kolejce, co jest bardzo miłe. Zawsze odpowiadam zgodnie z prawdą, bo jesli to osoba "z ulicy" to wszystko mi jedno, czy kupi tę samą rzecz, a jeśli znajoma, to raczej nie kupi, przecież nie jesteśmy, jak napisałaś na etapie gimnazjum:-) Wydaje mi się, że ta niechęć do ujawnienia źródła to właśnie obawa, że im podbierzesz co lepsze kąski, jeśli to second hand, lub kupisz to samo, jeśli to sieciówka.
OdpowiedzUsuńKomplementuję, gdy coś mi się naprawdę podoba. W szczególności u osoby, którą lubię. Nie zdarzyło mi się skomplementować kogoś obcego, na ulicy. Też przez nieśmiałość :-) No i także otrzymuję czasem wymijające odpowiedzi. Myślę, że ludzie boją się naśladownictwa, chcą być jedyni w swoim rodzaju.
OdpowiedzUsuńhmm... prawie :) jechałam TLK z Katowic o 16:50, w Warszawie było o 20, postój na słynnym peronie we Włoszczowej gratis ;) Ty pewnie piszesz o interregio - zanim podjęłam decyzję, że jednak Warszawa a nie Wrocław to już było za późno na niego. a byłoby śmiesznie :D
OdpowiedzUsuńco do komplementów - nie jestem szczodra w ich "sprzedawaniu", jeżeli kogoś komplementuję to jest to na pewno szczere :) raczej nie pytam o pochodzenie ubrań czy fryzjera, chyba, że coś naprawdę mnie zachwyci, ale wtedy zawsze pytam dyskretnie - żeby nie spowodować sytuacji, że ktoś na forum publicznym ma się przyznać, że ma portki z lumpeksu (wbrew pozorom nie w każdym towarzystwie jest to "fajne"). ale mi nie przeszkadza jeżeli ktoś się chce dowiedzieć, ogólnie wychodzę z założenia, że jeżeli ktoś o coś pyta to zasługuje na odpowiedź - ja się nie mam czego wstydzić, a komuś najwyżej będzie głupio, że pytał :P
Bardzo fajnie mi się czytało tego posta. Mam wrażenie, że Polacy w ogóle nie lubią kontaktów z obcymi, dlatego nie zaczepiają nieznajomych na ulicy choćby nie wiem jak byli ciekawi np. czyjejś części garderoby i podejrzliwie traktują komplementy.
OdpowiedzUsuńW Stanach jest to na porządku dziennym. Wielokrotnie byłam komplementującą i komplementowaną. Najprzyjemniejszy komplement: dzień po tym jak samodzielnie dokonałam drastycznej zmiany fryzjerskiej (z długich włosów do bardzo krótkich) zaczepiła mnie w księgarni dziewczyna żeby pochwalić moją fryzurę i zapytać do którego fryzjera chodzę :)
Mój ostatni ulubiony 'komplement' to powiedziane z przekąsem: " Fajne masz szpilki, pewnie były drooogie, cooo?" - w domyśle- 'taka to ma kase i czas żeby łazić po butikach';-))a szpilki były z ccc;-)
OdpowiedzUsuńJa jestem na tym polu póki co niezbyt doświadczona, komplementuje jedynie najbliższe osoby i tu nie mam specjalnie problemu z pytaniem o pochodzenie a i zdarza mi się szukać czegoś podobnego ale tez tylko gdy dostanę wyraźne błogosławienstwo i gdy są to osoby z innych miejscowości żeby zminimalizowac ryzyko spotkania na mieście;-) Obcych osób ani nawet dalszych znajomych nie komplementuje tylko dlatego że się wstydzę i też zawsze 'po fakcie' tego żałuje, bo kilka razy sama zostałam zauważona i uważam, że to bardzo miłe.
Natomiast nie lubię gdy ktoś dopytuje się ze szczegółami czym pachnę. Niby w erze sieciowych perfumerii na ogół łatwo to wyśledzić a i sam zapach na innej osobie juz nie taki sam, ale mimo wszystko to dla mnie trochę zbyt osobiste.
Problem z komplementami polega na tym, że nie każdy umie je docenić, nawet jak są szczere. Wiele osób doszukuje się jakiś podstępów, ukrytych intencji itp. Cóż, są tacy co złe intencje mają i to oni są sprawcami całego zamieszania... trudno przyjąć komplement szczerze jak się raz człowiek sparzył. Słyszałyście o tzw "jadowitych" komplementach? Czasem to wygląda jak pole minowe i już lepiej się powstrzymać :)
OdpowiedzUsuńAle mimo wszystko lubię powiedzieć coś miłego i nie zamierzam rezygnować!
ja nie umiem komplementować i przyjmować komplementów. ale powoli się uczę :) kilka razy miałam ogromną ochotę zapytać przypadkową dziewczynę w tramwaju gdzie kupiła torebkę, czy buty. zabrakło mi odwagi, ale najbardziej bałam się świdrującego spojrzenia i braku odpowiedzi.
OdpowiedzUsuńAle musze przyznać, że otrzymywanie komplementów jest ogromnie miłe, szczególnie, gdy ktoś zwróci uwagę na nową fryzurę, której nie jesteśmy pewne czy nowe, długo szukane buty...