Ciężko mi opisać wrażenia z Amsterdamu, aby nie popaść w banał zachwytu nad kanałami i zadziwienia ilością rowerów. Napiszę wiec tylko, że miałabym ochotę znowu przysiąść w małej knajpce De Groene Vlinder (Zielony Motyl, jeśli wierzyć szyldowi) przy Albert Cuypstraat i zjeść typowy lunch Amsterdamczyków, czyli wielką pyszną kanapkę. I do tego zimne piwo... Popatrzyć na piękne witryny sklepów, zielone podwórka, podziwiać świetnie ubrane miejscowe dziewczyny. Duuużo sklepów z butami, skórzanych kurtek i stylu Isabel Marant na ulicach - czyli w moich oczach bardzo przyjemnie. Przy kolejnej wizycie ominęłabym już pewnie dzielnicę czerwonych latarni, a skupiła się na podziwianiu mieszkań na łodziach. No i Rijksmuseum ... Niestety zabrakło czasu, więc kolejna wizyta w Holandii jest nieunikniona :).
amsterdam i praga, to dwa miasta, ktore po prostu musze zobaczyc. i cos czuje, ze jak juz je zobacze, to stana sie one (razem z barcelona) jedynymi celami moich podrozy. troche to straszne, ze moja aktualna lista 'miejsc do odwiedzenia przed smiercia' jest taka krotka :) i ze nie ma na niej niczego bardziej ekscytujacego :) nuuuuuuuuuuudy.
OdpowiedzUsuńa przez Ciebie jeszcze bardziej ciagnie mnie do holandii :)
no ja myślę, że jest nieunikniona :)
OdpowiedzUsuńBoszzzzzz..... kocham Amsterdam, ja najbardziej lubiłam chodzić i gapić się ludziom w okna (ten cudny brak firanek). Siedzieć nad kanałami, zachwycać się ogrodami na barkach, pochłaniać zimnego heinekena.... no i Rijksmuseum święta racja!!!!! Tam się nie da nie wrócić :))
OdpowiedzUsuńA jeszcze oglądać wystawy sklepów ze starociami.....
Pozdrawiam :)
Dokładnie tak... To jest właśnie mój ulubiony styl zwiedzania! Pozdrawiam ciepło i dziękuję za komentarze!
Usuń