środa, 1 maja 2013

Rachatłukum

Przyznaję, że rzadko chodzę do teatru. Jestem zdeklarowaną kinomanką. Ten nośnik bardziej przemawia do mojej wyobraźni i wrażliwości estetycznej. Przed pójściem do kina zawsze mogę sprawdzić oceny na filmwebie (zazwyczaj nie chodzimy na nic poniżej siódemki - trzeba mieć jakieś zasady w życiu :-)) lub imbd.com. Mam też swoich ulubionych reżyserów i aktorów, na których filmy można iść w ciemno (czy Kate Winslet wystąpiła w jakiejś szmirze? Trudno byłoby mi sobie przypomnieć), no i last but not least zawsze można liczyć na recenzje znajomych. Z teatrem jestem jak dziecko we mgle. Czy jest jakiś teatralny filmweb? Możliwe, że po prostu go nie znam, ale też spektakle rządzą się innymi prawami. Ich życie jest bardziej ulotne.
Jednak kiedy zobaczyłam na mieście plakat "Rachatłukum" nie miałam wątpliwości. Powieść, którą od jakiegoś czasu się interesowałam plus mój faworyt, Marcin Bosak w roli głównej. Zawsze go lubiłam, przede wszystkim za warunki zewnętrzne :) , ale także za to jaką osobą się wydaje być wnioskując po wywiadach, jednak dopiero po roli w "W ciemnościach" Agnieszki Holland mogę powiedzieć, że jestem wielką fanką jego talentu aktorskiego. W "Rachatłukum" nie zawiódł moich oczekiwań.
Spektakl jest adaptacją powieści Jana Wolkersa, holenderskiego pisarza, malarza i rzeźbiarza. Swego czasu wzbudziła ona wielki skandal, bo autor operuje językiem momentami bardzo dosadnym, często wulgarnym i nie ma oporów przed opisywaniem fizyczności, seksu w bardzo bezpośredni czy brutalny sposób. Jednak jeśli mocny początek nie zniechęci bardziej wrażliwego czy pruderyjnego czytelnika, dalsza lektura pozwoli zrozumieć, że nie miał to być bezsensowny prowokacyjny popis, lecz nieodłączny element dla opowiedzenia  losów, historii wewnętrznej przemiany i oddania osobowości głównego bohatera. Tekst niesamowicie oddziałuje na wyobraźnię. W sztuce ten element został zachowany. Opis pierwszego spotkania głównego bohatera z jego miłością Olgą jest tak wspaniale plastyczny, że choć na scenie widzisz tylko jednego aktora w skromnej scenografii, przed oczyma maluje się jak żywy chłodny i wilgotny holenderski krajobraz. Sama fabuła dla mnie była tez bardzo przejmująca. Choć w wielu recenzjach pojawiają się zdania, że to opowieść o namiętności, opętaniu seksem czy hedonizmie, to w moim odczuciu o namiętności na pewno tak, ale  bardziej niż o seksie czy hedonizmie jest o miłości i samotności. Jeśli miałabym do czegoś porównać, to chyba do "Konającego zwierzęcia" Rotha. Polecam przekonać się samemu zarówno jeśli chodzi o sztukę jak i książkę. Mnie monodram Bosaka zdecydowanie zachęcił do uważniejszego śledzenia repertuarów teatralnych w poszukiwaniu takich perełek.


8 komentarzy:

  1. Jak na razie to życie się do mnie dupą odwraca. A mieszkanie do dopiero będzie ładne!

    OdpowiedzUsuń
  2. Zajrzałam na tą stronę, jakoś się tam nie odnajduję póki co:) A co do własnej działalności - zawsze potrzebne są jakieś inwestycje, a mnie na to nie stać po prostu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Też bym obejrzała...szczególnie dla obsady ;).

    OdpowiedzUsuń
  4. I jeszcze jedno - nominowałam Cię do Liebster blog. Szczegóły na moim blogu :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :-). Ale to pierwsze pytanie to naprawdę...

      Usuń
  5. Z przyjemnością przeczytałem. Pod moim wpisem blogowym o tej premierze gromadzę recenzje.
    http://adabrowka.wordpress.com/2013/04/17/premiera-rachat-lukum/
    Na ogół kobietom bardziej się podoba.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! To ciekawe dlaczego. Może kobiety marzą o tym, aby ktoś tak namiętnie je pokochał, stąd większe zainteresowanie sztuką? Z punktu widzenia mężczyzny ta historia nie jest tak pociągająca. Ale to taka moja luźna teoria.

      Usuń