W ramach terapii antyzimowej proponuję eksperyment: zrób coś po raz pierwszy. Myślę, że to nie musi dużo kosztować, a poprawi humor i oderwie myśli od uporczywego myślenia, o tym kiedy w końcu przyjdzie wiosna (przynajmniej ja popadam w lekką obsesję na tym punkcie).
W lutym: zjadłam swoją pierwszą hot choc spoon (ta udręka wyboru z pośród mnogości smaków...); wybrałam się na bazar na Kole; ugotowałam sama żurek; wypiłam piwo czekoladowe. To były takie spontaniczne pierwsze razy. Na marzec zaplanuję jakieś większe wyzwanie. Wstyd przyznać, ale nigdy nie byłam na balecie ani w operze (tylko operetka), może warsztaty ceramiki? Albo pierwsze podejście do kuchni tajskiej?
Kto się przyłączy?