poniedziałek, 30 maja 2011

Udanego tygodnia!






Komu udało się spędzić weekend na zielonej trawce? Przyznam, że mnie pochłonęło oglądanie serialu Downton Abbey do późnych godzin nocnych i w niedziele dałam się tylko przeciągnąć przez Łazienki. Ale w następny weekend obiecuję poprawę: będzie piknik albo turniej ping ponga (lub bule, jeśli uda mi się je zdobyć w tak krótkim czasie).

sobota, 28 maja 2011

Przewodnik warszawski: PodWieczorki i PoRanki


PodWieczorki i PoRanki to najczęściej chyba odwiedzane przez nas miejsce na kawę lub piwo z browaru Kormoran. Miedzy Alejami Ujazdowskimi, a Placem Unii Lubelskiej, na bardzo przyjemnej ulicy Bagatela. W sam raz żeby pozwolić nogom odpocząć po spacerze w Łazienkach. Oprócz doskonałych rogalików migdałowych, czekoladowego ciasta Boston i pysznego kremu z pomidorów polecam również widok z okna na piękną kamienicę z przeciwka. Można zajrzeć z dziećmi: do wyboru gry planszowe, książeczki i ściana do mazania kredą. Ja wybieram Jengę :). W miarę możliwości jeśli nie ma zbyt wielu gości, bo to jednak hałaśliwa gra. Dla dorosłych też spory wybór książek, na wypadek gdyby ktoś zapragnął oddać się lekturze przy kawie. Obsługa trochę roztrzepana, ale bardzo miła.
Zdjęcia niestety robione telefonem.

poniedziałek, 16 maja 2011

Za opóźnienia uprzejmie przepraszamy.

Weekendy mam ostatnio dosyć aktywne i brakuje mi czasu, żeby opowiedzieć o wszystkim co najciekawsze. Dwa tygodnie temu spędziliśmy fantastyczny weekend w Bielsku-Białej z naszymi przyjaciółmi. W skrócie: odkrywanie nowych smaków i imprezowanie do świtu, czyli to co tygrysy prawie zapomniały, że lubią najbardziej :-). Czy wiecie na przykład, że jest coś takiego jak piwo Raciborskie Zielone? Nazwa to wcale nie licentia poetica, ale dosłowny, choć nieco pozbawiony finezji opis barwy napoju.
Tydzień temu w niedzielę  wybraliśmy się na Need for Street i Warsaw Challenge. Pierwsza impreza była super i na pewno będę wypatrywać piątej edycji. Postindustrialne wnętrze klubu 1500 metrów do wynajęcia, zbiór polskich młodych artystów oraz dystrybutorów ciekawych niemasowych marek. Moda jakoś nie przyprawiła mnie o mocniejsze bicie serca. Nie ma co się oszukiwać, żadna ze mnie hipsterka i mini w różowe kwiaty niezbyt mnie przekonuje. Jakościowo na znacznie wyższym poziomie była reprezentacja mody męskiej, np. bluzy Rush. Za to biżuteria... absolutnie ze wszystkiego: sznurka, krawatów vintage, srebra, koralików, ceramiki, drewna i filcu. Kupiłam jedną bransoletkę  Fancy Me! Bijoux & Accesories do kompletu z pożegnalnym prezentem od moich kolegów z pracy. Żałuję bardzo, że zabrakło mi już gotówki na naszyjnik ze srebra i kryształów Swarovskiego od Motiv Art. Może przy jakiejś dobrej okazji zdecyduję się go jeszcze zamówić, bo był bardzo oryginalny i wyjątkowo efektowny. A zapewniam, że kryształki Swarovskiego to nie jest coś, czym często się ekscytuję.
 Jeśli chodzi o design, to można na tej imprezie dokładnie zobaczyć, co w trawie piszczy. Były poroża łosia ze sklejki w kwiaty, zrewitalizowane PRL-owskie fotele z pracowni Refre, ceramika z lisami (i nie tylko) Magdy Barcik. Same cuda. Ograniczona ilość gotówki oraz metraż naszego mieszkania sprawiły, że wyszłam z tylko jeszcze jedną rzeczą: upragnioną poduszką z Fridą z Boutique d'Art, zakupioną od samej, niesamowicie miłej, autorki.


Za to Warsaw Challenge okazał się sporym rozczarowaniem. Liczyłam na klimatyczną hip-hop'ową imprezę z dobrymi raperami i przede wszystkim widowiskowymi popisami Bboyów, a zobaczyłam głównie złą organizację. Niestety nie było nic widać ponieważ scena była odgrodzona w bezsensowny sposób, a telebim mikroskopijny.

Ten weekend spędziliśmy w Krakowie i było oczywiście fantastycznie. Jak zawsze :). Nawet było coś co można nazwać spotkaniem blogerek, czyli poszłyśmy z KaroLiną (z Jak Bułka z Masłem) na lemoniadę i pogaduszki o wszystkim i o niczym. Karola pożegnała mnie bardzo w swoim stylu, słowami: "Udzieliłam Ci dziś wielu życiowych rad. Pamiętaj: nie słuchaj ich!!!" Ech, niech wrócą te błogie dla podniebienia czasy, kiedy byłam pierwszym recenzentem jej wypieków...

sobota, 7 maja 2011

Garderoba idealna i dress code

W ramach pracy nad sobą i zainspirowana ideami minimalizmu postanowiłam jakiś czas temu zrewolucjonizować swoją garderobę. Ma być mniej, za to lepszej jakości, wyłącznie to w czym czuję się dobrze i wyglądam świetnie. Wtedy czułabym się lepiej i finalnie mniej czasu traciłabym na rozważania o swoim wyglądzie. Niestety jak na razie wynik rozgrywki: minimalizm vs. chaos 0:1. Ciągle staję przed niedomykającą się szafą z rozpaczą w sercu i "nie mam się w co ubrać" na ustach. A pozbyłam się już całkiem znaczącej liczby ciuchów. Pozostaje mi jeszcze raz przeczytać stosowne rozdziały "Sztuki prostoty" i po raz kolejny wziąć się za surową selekcję, określić czego naprawdę potrzebuję i dyscyplinować, jeśli chodzi o zakupy pod wpływem impulsu. Macie jakieś swoje sprawdzone sposoby na garderobę idealną?

Zimą 90% czasu spędziłam w ulubionych dżinsach, ponieważ w pracy nie obowiązywał mnie żaden dress code, poza podstawowymi zasadami przyzwoitości. Teraz to się zmieni. Trochę na to narzekam, bo w zły dzień dżinsy okazują się często ratunkiem, ale może wyjdzie mi to na dobre? Przyda mi się mały powrót do świata kobiecości. 

Na szczęście bardzo restrykcyjne zasady co do ubioru odchodzą chyba w przeszłość. Kiedy czytałam zasady obowiązujące w jednej z korporacji doradczo-finansowych z lat '90 włos jeżył mi się na głowie. Określono nawet dopuszczalne kolory parasola w podróży służbowej, żadnej biżuterii poza obrączką i zegarkiem. Zgroza.  A z drugiej strony czasami trudno mi się zmusić do traktowania poważnie firmy, którą na spotkaniu biznesowym reprezentuje Pani z dekoltem obnażającym bieliznę, w mini i z brokatem na paznokciach. Jak powiedziała wczoraj moja koleżanka z pracy: "Szefie, mnie było trudno się skupić, a co dopiero facetowi!"  Może na tym polega ich  strategia negocjacyjna?
Jestem ciekawa czy u Was w pracy też obowiązuje szlaban na dżinsy? Nieco to bez sensu, bo można założyć ciemne proste dżinsy do bluzki koszulowej i wyglądać bardzo profesjonalnie. Jeszcze bardziej bez sensu był dress code w mojej poprzedniej firmie, gdzie kontakt z klientem odbywał się prawie wyłącznie przez telefon i maila. Kiedyś na szkoleniu trenerka z zewnętrznej firmy spytała o to. Koleżanka odpowiedziała jej z niewinnym uśmiechem: "No jak to? A gdyby zadzwonił jakiś szczególnie ważny klient, a ja byłabym w dżinsach?"



P.S. W ramach uzupełniania szafy o ubrania spełniające wymogi dress code'u, poszukuję tej spódnicy w warszawskich Zarach, rozmiar L. Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie...

wtorek, 3 maja 2011

Różności

U mnie zmiany zawodowe, rozjazdy,  po drodze Święta, bardzo udana majówka i zmasowany atak uczuleń z praktycznie pełnym spektrum  objawów. Taka aktywność sprawia, że gdzieś w przy okazji poznajemy nowych ludzi (albo spoglądamy na znajomych z innej perspektywy), dowiadujemy się ciekawostek z przeróżnych dziedzin, znajdujemy inspiracje i nowe pozycje na liście: do przeczytania, zobaczenia, odwiedzenia.
Na liście do obejrzenia pojawił się na pewno serial Downton Abbey, zachwalany już przez Annę Marię, a po fragmentach zobaczonych w TVN Style, mam na niego jeszcze większą chętkę. Jestem fanką wszelkich kostiumowych produkcji, a ta jest podobno wyjątkowo atrakcyjna. Zważywszy na fakt, że nasz telewizor wylądował w zeszłym tygodniu w ciemnych zakamarkach schowka, po chyba półrocznym okresie, kiedy wyłącznie spełniał rolę kurzozbierki, muszę odcinki zorganizować sobie w jakiś alternatywny sposób. Na razie poszukuję go na stronach do oglądania filmów online. Czy ktoś może  podpowiedzieć, gdzie na niego trafić?
Przy okazji częstych ostatnio wizyt w aptece dowiedziałam się o mającej się pojawić na rynku nowej linii kosmetyków AA Oceanic: AA Eco. Ma to być gama kosmetyków ekologicznych do pielęgnacji twarzy i ciała. Receptury opracowane są w oparciu o składniki naturalne i pozbawione substancji uczulających, w tym np. olejków eterycznych. A do tego żadnych parabenów, alkoholu i substancji pochodzących z upraw genetycznie modyfikowanych. Wszystkie opakowania mogą być poddane recyklingowi. Do tego są całkiem ładne. Jestem ciekawa efektu. Na pewno będę testować na sobie.
Pojawiły się też dwie nowe pozycje na liście wymarzonych zakupów do domu. Jedną pochwalę się jak tylko uda mi się zdobyć, a druga to poduszka z Fridą Kahlo z pracowni Boutique d'Object. Nie spocznę, póki nie trafi w moje ręce!