niedziela, 14 listopada 2010

Zaległości filmowe: "Była sobie dziewczyna"

Przegapiłam w czasie kiedy był w kinach, ale w piątek naprawiłam to zaniedbanie. Film podobał mi się bardzo. Jest w klimacie jaki lubię. Słodko-gorzki, wzruszający, z zabawnymi dialogami, ogląda się lekko i z przyjemnością, ale absolutnie bez poczucia marnowania czasu. Najlepsza w tym filmie jest zdecydowanie Carey Mulligan, grająca główną bohaterkę, Jenny. Jest w tej roli niesamowita! Wszystkie nastoletnie emocje i egzaltacje oddaje genialnie. Jej dialogi z rodzicami, scenki w szkole - po prostu majstersztyk! Podobała mi się też rola Olivii Williams, którą bardzo lubię oraz Rosamund Pike, choć jest mocno schematyczna. Podzielam opinię krytyków, że grający Davida, Peter Sarsgaard jakoś nie uwodził i ciężko mi było zrozumieć zauroczenie nim Jenny. Ale kiedy przypominam sobie moje własne fascynacje w wieku lat piętnastu, to właściwie przestaję mieć zastrzeżenia ;). Myślę, że "Była sobie dziewczyna" tak bardzo mi się podoba, bo przypomniał mi moje nastoletnie marzenia o ekscytującym życiu i pragnienie szybszej dorosłości. Też chciałyście zamieszkać w Paryżu i włóczyć się po jazzowych klubach?


Polecam!

niedziela, 7 listopada 2010

Nowe miejsce

Kolejny Concept Store Joanny Szachowskiej – Tarkowskiej, właścicielki wnętrzarskiego sklepu Glamstore, - Moomo. Byłam, sprawdziłam. Jest przyjemnie, bezpretensjonalnie i intrygująco. Cieszę się z obecności marki Marimekko, wyboru ciekawych książek, a dodatkowo organiczne czekolady i herbaty. Jest na co popatrzeć i z czego wybierać. Polecam zajrzeć wszystkim, którzy znajdą się już w okolicy Galerii Mokotów, to dosłownie o rzut beretem.


Zdjęcia: designteka.pl

Kilka słów o szkockich wakacjach

Szkocka pogoda pod koniec września: mocno orzeźwiająca, ale warto się tam wybrać o każdej porze roku, bo to naprawdę przepiękne miejsce. I różnorodne. Kojarzy się z wrzosowiskami i ponurymi zamczyskami. To wszystko tam znalazłam, wszystkie fantazje z dzieciństwa o Szkocji okazały się bliskie rzeczywistości. Jakby  tego było mało, spodziewając się tak wiele, dostałam jeszcze więcej. Oszczędzę może szczegółowych opisów, bo w tym dobra jest chyba tylko Uleczka. Obawiam się, że moje wspominki byłyby równie interesujące jak oglądanie cudzych siedmiuset zdjęć z wakacji. Zatem kilka rzeczy, które warto zrobić/wiedzieć/zobaczyć będąc w Szkocji.
1) Edynburg. Fantastyczne miejsce: mroczne, literackie i studenckie. No i czyż to nie wspaniale, że wybudowali zamek tak blisko Princess Street?*


2) Fudge. Czyli coś w rodzaju krówki, sprzedawane w plastrach ok. 2 cm szerokości. Jeden ze szkockich specjałów, jeśli chodzi o słodycze. Warto zahaczyć o jedną z manufaktur produkujących fudge na Royal Mile w samym centrum Edynburga. Udało mi się trafić na pokaz produkcji z degustacją (mhmm!). Jeśli uważasz, że istnieje coś takiego jak zbyt słodkie słodycze, zastanów się dwa razy zanim spróbujesz. Na szczęście pojęcie "zbyt słodkie" to dla mnie czysta fantastyka. Do wyboru jest kilkanaście smaków, w tym truskawkowy, podwójnie czekoladowy, z orzechami i wiele znacznie bardziej wymyślnych. Jak to się robi można też zobaczyć on-line, ale to niestety nie to samo.

3) Edynburg to idealne miejsce do szlajania się. Zaglądania w bramy, zakamarki, na stare cmentarze. Warto też wsiąść w autobus i wybrać się do dzielnicy Leith, na spacer ścieżką dla pieszych Water of Leith wzdłuż rzeki, od której nazwę wzięła ścieżka. Brzmi to nieco skomplikowanie i mam nadzieję, że nic nie pokręciłam, ale jednego jestem pewna: to piękne i zielone miejsce.

Natomiast jeśli chodzi o cmentarze:
- najbardziej nawiedzony: Greyfriars Kirkyard. Znany przede wszystkim dzięki poltergeistowi, duchowi 'krwawego" George'a Mackenzie pochowanego tam w 1691 roku. Podobno zdarza się tam naprawdę wiele dziwnych przypadków, więc mimo ciągot nie wybrałam się tam, bo wolałabym aby nic nie zachwiało moją niewiarą w duchy.
- najlepiej przez nas przebadany w poszukiwaniu grobu Adama Smitha: Canongate Kirkyard. Spoczywa tam również Clarinda, czyli jak napisano na tablicy przy wejściu "Sweetheart of Robert Burns". Urocze?
Niestety dokładne miejsce spoczynku Adama Smitha wciąż pozostaje dla nas tajemnicą. Znaleźliśmy tylko to:


Przejdźmy może do atrakcji poza stolicą.

4) Jeden z naszych pierwszych przestanków w podróży na północ: Glencoe, czyli Dolina Łez. Miejsce historycznej rzezi na mieszkańcach wioski Glencoe, głównie członkach klanu MacDonald  w 1692 roku. Rzezi dokonali żołnierze angielskiego króla. Jeden z wielu powodów, dla których Szkoci nie przepadają za Anglikami. Poza tym to niesamowite i majestatyczne miejsce.

5) Fort William u stóp Ben Navis, czyli najwyższej góry w U.K. Niestety nie miałam okazji zwiedzić dokładniej, ale to przepięknie położone miasto, które w porównaniu z północnym wybrzeżem wydało mi się łagodne jak szwajcarski kurort w czerwcową niedzielę. ;)

6) Hamish - nie mogę się nie uśmiechnąć widząc te pyski pod rozwichrzoną grzywką. Jeden z symboli Szkocji, często umieszczany na pocztówkach.


7) Północ. Umowna granica? Tam gdzie droga niepokojąco zwęża się tylko do jednej jezdni, a w zamian dostajemy co kilka metrów zatoczki, tzw. passing place. Uwaga na jelenie na poboczu. Jakoś nie były w stosunku do nas zbyt płochliwe.  Robi się coraz chłodniej, coraz bardziej odludnie (chociaż wcześniej wcale nie było tłoczno) i jakby skandynawsko. Warto to zobaczyć na własne oczy.



Co warto zobaczyć na północy? Zdecydowanie Sandwood Bay. Przepiękna plaża i przyjemny spacer. Może latem jest inaczej, ale jeśli wybieracie się tam bardziej deszczową pora warto zmienić trampki na jakieś mocniejsze buty. Czasami ścieżka znika w jeziorze i trzeba skakać po kamieniach, nad strumykiem lub brnąć przez podmokłe wrzosowiska. Mimo zapewnień właścicielki B&B, że to bardzo popularne wśród turystów i zatłoczone miejsce, przez około 5 godzin spotkaliśmy w sumie może 12 osób. Nie jest to na pewno droga na Morskie Oko ;). No cóż, może w Szkocji to jest tłum. Mnie odpowiada w każdym razie. Na wielkiej pustej plaży bawiliśmy się jak dzieci (eskimoskie dzieci, nie kalifornijskie oczywiście).


8) Full scottish breakfast czyli: black pudding (kaszanka), jajko sadzone lub jajecznica, grillowany pomidor, smażone pieczarki, fasolka, kiełbaska, smażony bekon plus oczywiście dodatki takie jak tosty, rogaliki, jakieś takie racuchy na zimno, płatki, owoce. Chyba wymieniłam wszystko? Po tym (w okrojonej wersji) nie byłam głodna do piętnastej :). Jest to jakiś sposób na przetrwanie.

9) Eilean Donan Castle, czyli najczęściej fotografowany zamek w Szkocji. Wystąpił między innymi w Nieśmiertelnym, do którego to filmu mam wielki sentyment, ze względu na dziewczęce zauroczenie Christopherem Lambertem. Jest śliczny. Cztery razy mniejszy niż myślałam na podstawie zdjęć ale śliczny.

Poza hamishem znalezionym w sieci wszystkie zdjęcia z prywatnej kolekcji :).



* To taki żarcik z turystów. Princess to edynburski  handlowy deptak. Tam znajdziecie Topshop, H&M i inne sieciówki.

sobota, 6 listopada 2010

Suede Heeled Desert Boot

Podobają mi się, ale chyba dobry moment pogodowy abym mogła je wykorzystać właśnie minął. Może zapoluję podczas wyprzedaży?

Suede Heeled Desert Boot