Kiedy Stealing Beauty Bertolucciego wchodziło do kin byłam nastolatką. Ten plakat był wszędzie: na słupach ogłoszeniowych, w gazetach, na ostatniej stronie Filipinki. Liv Tyler, z lekko wydętymi ustami i piegowatą skórą, była dla mnie ideałem urody i chyba do tej pory jest w mojej ścisłej czołówce najpiękniejszych kobiet. Marzyłam, żeby to zobaczyć.
Właściwie dziwię się, że ten film nie przeżywa jakiegoś wielkiego powrotu zainteresowania zważywszy na obecną modę na lata 90. Sukienka w łączkę, ciężkie buty, długie włosy i do tego muzyka Portishead - po prostu kwintesencja tamtych czasów.
Do listy filmów-ikon tamtego okresu dodałabym jeszcze Leona zawodowca, Pulp Fiction, Urodzonych morderców i może jeszcze Romeo i Julia. Jakieś inne propozycje?
też z Liv Tyler- Empire Records.Mój faworyt
OdpowiedzUsuńNie widziałam ale przejrzałam teraz na Filmwebie. Połączenie Clerks z Orbitowaniem bez cukru? Kurcze, wtedy powstało mnóstwo dobrych filmów... Edward Nożycoręki, Transpotting, można by wymieniać bez końca. :)
OdpowiedzUsuńten akurat jest kiepski, ale kultowy. Widziałam go ze 20 razy, a ostatnio w wakacje.
OdpowiedzUsuńUwielbiam ten film! I tak jak Ty, do tej pory podziwiam Liv Tyler.
OdpowiedzUsuńCzy "Wielki Błękit" też jest z tego okresu?