niedziela, 14 listopada 2010

Zaległości filmowe: "Była sobie dziewczyna"

Przegapiłam w czasie kiedy był w kinach, ale w piątek naprawiłam to zaniedbanie. Film podobał mi się bardzo. Jest w klimacie jaki lubię. Słodko-gorzki, wzruszający, z zabawnymi dialogami, ogląda się lekko i z przyjemnością, ale absolutnie bez poczucia marnowania czasu. Najlepsza w tym filmie jest zdecydowanie Carey Mulligan, grająca główną bohaterkę, Jenny. Jest w tej roli niesamowita! Wszystkie nastoletnie emocje i egzaltacje oddaje genialnie. Jej dialogi z rodzicami, scenki w szkole - po prostu majstersztyk! Podobała mi się też rola Olivii Williams, którą bardzo lubię oraz Rosamund Pike, choć jest mocno schematyczna. Podzielam opinię krytyków, że grający Davida, Peter Sarsgaard jakoś nie uwodził i ciężko mi było zrozumieć zauroczenie nim Jenny. Ale kiedy przypominam sobie moje własne fascynacje w wieku lat piętnastu, to właściwie przestaję mieć zastrzeżenia ;). Myślę, że "Była sobie dziewczyna" tak bardzo mi się podoba, bo przypomniał mi moje nastoletnie marzenia o ekscytującym życiu i pragnienie szybszej dorosłości. Też chciałyście zamieszkać w Paryżu i włóczyć się po jazzowych klubach?


Polecam!

2 komentarze:

  1. No jak zwykle tytuł polski mocno odbiega od oryginalnego;-)
    Mnie też się film podobał, ale nic dziwnego: na podstawie wspomnień Lynn Barber, jednej z moich ulubionych tutejszych dziennikarek, scenariusz napisał Nick Hornby, jeden z moich ulubionych pisarzy współczesnych;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Masz rację co do tytułu. "An Education" dokładnie oddaje o czym jest film i to w kilku warstwach. Tytuł: "Była sobie dziewczyna" sugeruje, że film jest o przysłowiowej dupie Maryni. Tłumacza rozgrzesza tylko nawiązanie do "Był sobie chłopiec" Hornby'ego ;).

    OdpowiedzUsuń