W ramach terapii antyzimowej proponuję eksperyment: zrób coś po raz pierwszy. Myślę, że to nie musi dużo kosztować, a poprawi humor i oderwie myśli od uporczywego myślenia, o tym kiedy w końcu przyjdzie wiosna (przynajmniej ja popadam w lekką obsesję na tym punkcie).
W lutym: zjadłam swoją pierwszą hot choc spoon (ta udręka wyboru z pośród mnogości smaków...); wybrałam się na bazar na Kole; ugotowałam sama żurek; wypiłam piwo czekoladowe. To były takie spontaniczne pierwsze razy. Na marzec zaplanuję jakieś większe wyzwanie. Wstyd przyznać, ale nigdy nie byłam na balecie ani w operze (tylko operetka), może warsztaty ceramiki? Albo pierwsze podejście do kuchni tajskiej?
Kto się przyłączy?
Jestem za :) W tym miesiącu zrobiłam tort bezowy, a w ten weekend przeczytałam pod rząd trzy kryminały (to chyba zabójcza dawka nawet jak dla mnie). Pomyślę o jutrze, bo dobrze sobie osłodzić poniedziałek.
OdpowiedzUsuńA co ma związek również z pierwszym razem (ale o tym kiedy indziej gdzie indziej), to została ustalona data mojego przyjazdu do Warszawy na ostatni weekend marca.
I gratuluję żurku, ja nigdy nie robiłam (co też się zmieni).
Dobry pomysł:-) przyłączam się, choć pewnie tylko kulinarnie:-)
OdpowiedzUsuńO/T Książka doszła?
KaroLina: hurra!!! Zapraszamy! Ja popadłam w kryminałomanię. Ale tylko na punkcie staroświeckich lub lekko komediowych. Na szwedzki mrok, chłód i społeczną niesprawiedliwość nie mam teraz sił witalnych... Mogę coś pożyczyć :)
OdpowiedzUsuńAniu: zawsze coś! Książka doszła, dziś odebrałam. Dziękuję bardzo!!!
No to wezmę większą torbę, żeby się zmieściły :) Ja w zasadzie też wolę staroświecką sprawiedliwość, chociaż już dawno nic nie wciągnęło mnie tak, jak Millennium.
OdpowiedzUsuńja urodziłam 16 lutego pierwsze dziecko, więc się chyba wpisałam w Twój pomysł nie wiedząc nawet o blogu :) a pomysł fajny i spodziewam się, że skuteczny nie tylko na zimowe doły :) pozdroo
OdpowiedzUsuń