Weekendy mam ostatnio dosyć aktywne i brakuje mi czasu, żeby opowiedzieć o wszystkim co najciekawsze. Dwa tygodnie temu spędziliśmy fantastyczny weekend w Bielsku-Białej z naszymi przyjaciółmi. W skrócie: odkrywanie nowych smaków i imprezowanie do świtu, czyli to co tygrysy prawie zapomniały, że lubią najbardziej :-). Czy wiecie na przykład, że jest coś takiego jak piwo Raciborskie Zielone? Nazwa to wcale nie licentia poetica, ale dosłowny, choć nieco pozbawiony finezji opis barwy napoju.
Tydzień temu w niedzielę wybraliśmy się na Need for Street i Warsaw Challenge. Pierwsza impreza była super i na pewno będę wypatrywać piątej edycji. Postindustrialne wnętrze klubu 1500 metrów do wynajęcia, zbiór polskich młodych artystów oraz dystrybutorów ciekawych niemasowych marek. Moda jakoś nie przyprawiła mnie o mocniejsze bicie serca. Nie ma co się oszukiwać, żadna ze mnie hipsterka i mini w różowe kwiaty niezbyt mnie przekonuje. Jakościowo na znacznie wyższym poziomie była reprezentacja mody męskiej, np. bluzy Rush. Za to biżuteria... absolutnie ze wszystkiego: sznurka, krawatów vintage, srebra, koralików, ceramiki, drewna i filcu. Kupiłam jedną bransoletkę Fancy Me! Bijoux & Accesories do kompletu z pożegnalnym prezentem od moich kolegów z pracy. Żałuję bardzo, że zabrakło mi już gotówki na naszyjnik ze srebra i kryształów Swarovskiego od Motiv Art. Może przy jakiejś dobrej okazji zdecyduję się go jeszcze zamówić, bo był bardzo oryginalny i wyjątkowo efektowny. A zapewniam, że kryształki Swarovskiego to nie jest coś, czym często się ekscytuję.
Jeśli chodzi o design, to można na tej imprezie dokładnie zobaczyć, co w trawie piszczy. Były poroża łosia ze sklejki w kwiaty, zrewitalizowane PRL-owskie fotele z pracowni Refre, ceramika z lisami (i nie tylko) Magdy Barcik. Same cuda. Ograniczona ilość gotówki oraz metraż naszego mieszkania sprawiły, że wyszłam z tylko jeszcze jedną rzeczą: upragnioną poduszką z Fridą z Boutique d'Art, zakupioną od samej, niesamowicie miłej, autorki.
Za to Warsaw Challenge okazał się sporym rozczarowaniem. Liczyłam na klimatyczną hip-hop'ową imprezę z dobrymi raperami i przede wszystkim widowiskowymi popisami Bboyów, a zobaczyłam głównie złą organizację. Niestety nie było nic widać ponieważ scena była odgrodzona w bezsensowny sposób, a telebim mikroskopijny.
Ten weekend spędziliśmy w Krakowie i było oczywiście fantastycznie. Jak zawsze :). Nawet było coś co można nazwać spotkaniem blogerek, czyli poszłyśmy z KaroLiną (z Jak Bułka z Masłem) na lemoniadę i pogaduszki o wszystkim i o niczym. Karola pożegnała mnie bardzo w swoim stylu, słowami: "Udzieliłam Ci dziś wielu życiowych rad. Pamiętaj: nie słuchaj ich!!!" Ech, niech wrócą te błogie dla podniebienia czasy, kiedy byłam pierwszym recenzentem jej wypieków...
Jeśli chodzi o design, to można na tej imprezie dokładnie zobaczyć, co w trawie piszczy. Były poroża łosia ze sklejki w kwiaty, zrewitalizowane PRL-owskie fotele z pracowni Refre, ceramika z lisami (i nie tylko) Magdy Barcik. Same cuda. Ograniczona ilość gotówki oraz metraż naszego mieszkania sprawiły, że wyszłam z tylko jeszcze jedną rzeczą: upragnioną poduszką z Fridą z Boutique d'Art, zakupioną od samej, niesamowicie miłej, autorki.
Za to Warsaw Challenge okazał się sporym rozczarowaniem. Liczyłam na klimatyczną hip-hop'ową imprezę z dobrymi raperami i przede wszystkim widowiskowymi popisami Bboyów, a zobaczyłam głównie złą organizację. Niestety nie było nic widać ponieważ scena była odgrodzona w bezsensowny sposób, a telebim mikroskopijny.
Ten weekend spędziliśmy w Krakowie i było oczywiście fantastycznie. Jak zawsze :). Nawet było coś co można nazwać spotkaniem blogerek, czyli poszłyśmy z KaroLiną (z Jak Bułka z Masłem) na lemoniadę i pogaduszki o wszystkim i o niczym. Karola pożegnała mnie bardzo w swoim stylu, słowami: "Udzieliłam Ci dziś wielu życiowych rad. Pamiętaj: nie słuchaj ich!!!" Ech, niech wrócą te błogie dla podniebienia czasy, kiedy byłam pierwszym recenzentem jej wypieków...
No to super weekend:-)
OdpowiedzUsuńTe poroża z opisu mi się skojarzyły z takimi, które już widziałam, słynnej duńskiej marki Rice - więc pomysł nie jest oryginalny:
http://www.debenhams.com/webapp/wcs/stores/servlet/prod_10001_10001_332006142994MISC_-1?breadcrumb=Home%7Etxtrice
Frida fantastyczna!! Lubię mieć takie zajęte weekendy i teraz w sumie wszystkie takie mam :D
OdpowiedzUsuńW Krakowie nie mogło być inaczej, jak tylko fantastycznie. Podpisano - Rodowita Krakowianka :-)
OdpowiedzUsuńAniu: motyw poroża jest mocno przez designerów eksplorowany. Te z NfS wygladały tak: http://garazshop.com/uncategorized/wiosenny-jelonek-140zl/
OdpowiedzUsuńKićka: ja też :)
Ewon: Się wie!
Ja też tęsknię za czasami, kiedy mogłaś recenzować moje wypieki, zresztą powtarzam to przy każdej okazji ;) To było naprawdę cudowne, nieco wydłużone przedpołudnie. Dalej podtrzymuję, że z moich rad lepiej nie korzystać, ale ja zostałam przez Ciebie skutecznie (mam nadzieję) zainspirowana i zamierzam wreszcie pleść wymarzone warkoczyki korzystając z rad Jo.
OdpowiedzUsuńpoduszka jest genialna! Bizuteria ze sznurków też, ja zawsze sie 'nabieram' na takie pierdółki na jarmarku dominikanskim- jakby było normalnie sprzedawane w sklepie to bym prawdopodobnie nawet nie zauwazyła, a tak to jestem zawsze przekonana że to wyjątkowa okazja i unikat;-)
OdpowiedzUsuńWracam:-)Jestem w przyszly poniedzialek w KRK
OdpowiedzUsuń