środa, 31 sierpnia 2011

Tureckie łezki czy perskie pikle?



Paisley to jeden z moich ulubionych wzorów. Oczywiście wzorów wykorzystywanych w wystroju wnętrz, bo odzieżowo jestem wzorkofobem.*.  Mnie znany jako turecka łezka. W USA to tytułowe  Persian pickles, znane także pod nazwą walijskie gruszki. Coś co ma tak wiele nazw nie może mieć banalnej historii. 
Przypominający skręcone łzy deseń pochodzi z Iranu i Indii, ale jego zachodnia nazwa wywodzi się od miasta Paisley w  Szkocji.
Spotkać się można z opinią, że u źródeł tego wzoru znajdziemy stylizowane przedstawienie drzewa cyprysowego: w Zoroastryzmie symbolu życia i wieczności W starożytnej Persji był to dominujący wzór włókienniczy wykorzystywany zarówno przez sfery najwyższe, włączając rodzinę królewską jak i  stosowane przez ogół społeczeństwa. Źródła podające za ojczyznę paisley Indie, dopatrują się w łezkach podobieństwa do owocu mango.
Do Europy tkaniny sprowadziła Kompania Wschodnioindyjska w połowie XVII wieku. Podobnie jak i inne indyjskie wzory, paisley stał się tak modny, że import z Indii nie zaspokajał popytu wśród zafascynowanych egzotyką Europejczyków. Dzięki nowej masowej technologii drukowania tkanin marsylskie manufaktury wkrótce wycięłyby wszelką miejscową konkurencję w pień, gdyby nie królewski dekret o zakazie druku i importu materiału w łezki. W dziewiętnastym wieku europejska produkcja paisley wciąż rosła, szczególnie w szkockim mieście, któremu deseń zawdzięcza swoją nazwę. 

Ciekawostki nieco bardziej współczesne: 
- Hal Rubenstein i Jim Mullen w 1995 roku publikują poradnik: Paisley Goes With Nothing: A Man's Guide to Style. Czyli w wolnym tłumaczeniu: Paisley nie pasuje do niczego. Przewodnik po męskiej modzie.
- Paisley był hitem wśród hipisów. John Lennon miał nawet  Rolls Royce'a pomalowanego w łezki.
- azerska reprezentacja na zimowej olimpiadzie w Vancouver w 2010 roku zapisała się w pamięci widzów, przede wszstkim spodniami w paisley. Niestety nie osiągnięciami medalowymi.
- perskie pikle są popularnym motywem w patchworkowych kołdrach. Polecam "Klub perkich pikli" Sandry Dallas wszystkim wielbicielom książek Fannie Flagg. 

Lubicie paisley? Jak John Lennon, czy trochę mniej? 

Poniżej kolekcja Etro Home, włoskiego domu mody Etro.










* Dla Paisley robię małe wyjątki i poddałam się modzie na marynarskie pasy. A nawet jeśli kupię coś wzorzystego, to nie noszę. Ograniczam się do podziwiania na innych. 
 Wszystkie informacje pochodzą z Wikipedii.

5 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ha, ja kiedyś się głośno (czyli na blogu:-)) zastanawiałam, jak paisley jest po polsku, bo się nigdy z nim w polskiej prasie, ani po angielsku, ani po polsku, nie spotkałam - mało było i jest u nas ciuchów w ten wzór;-) Tu natomiast jest klasyką;-) Lubię średnio, na pewno wolę inne wzory - paski i groszki szczególnie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawy post, zgadzam się - te wzory lepiej wyglądaja we wnętrzach stylizowanych na orient :)

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja własnie wolę na odwrót- na ubraniach bardziej niż we wnętrzach. Fajnie by się sprawdziły jako nadruk na prostym topie noszonym z jeansami czy czarną marynarką ale kojarze tylko dośc obszerne koszulowe bluzki z tym motywem. We wnętrzach typowo domowych wprowadzają troche bałaganu, pościel czy poduszka ok, ale już kapa na łózko moze spowodowac efekt sklepu indyjskiego ( co kiedyś kochałam a teraz nie znosze;-))

    OdpowiedzUsuń
  5. Aniu: pamiętam ten post. Miałam skomentować , ale już nie pamiętam czy to zrobiłam :). Ja znowu mam lekkie uprzedzenie do groszków po serialu "Magda M", którego tytułowa bohaterka (a raczej kostiumograf TVN) groszki eksploatowała do przesady.
    Traveller: zawsze lubiłam te klimaty.
    Julka: uwielbiam klimat sklepu indyjskiego i w ogóle kolonialne tematy, ale dziwnym trafem jeszcze nigdy nie doszło do realizacji we własnym w domu :). Nadal wygrywa styl skandynawski w odmianie a'la Hazel.

    OdpowiedzUsuń