niedziela, 7 kwietnia 2013

Nowa zabawka

Od kiedy zmieniłam pracę zaczęłam wkręcać się w tematy makijażowe. Wiem, że trochę późno, a patrząc na blogi, kanały na youtube i tym podobne wynalazki, gdzie dziewczyny co najmniej o dekadę ode mnie młodsze tworzą prawdziwe cuda, mogłabym popaść w poważne kompleksy. Ale kiedy ja byłam w ich wieku, trochę to były inne czasy, choć wcale nie było to tak dawno temu. Na studiach za to wydawało mi się, że potrafię się malować. Wydawało mi się - dokładnie. A potem wpadłam w wir pracy. W poprzedniej miałam takie ciśnienie, że potrzebowałam stworzyć sobie maksimum komfortu, co niestety poskutkowało popadnięciem w lekką abnegację, w postaci chodzenia do pracy notorycznie w dżinsach, z makijażem składającym się wyłącznie z podkładu i maskary, a w piątek nawet w bluzie z kapturem. Serio :).
Po zmianie pracy na bardziej normalną i okresie powrotu z trybu zombie, okazało się, że nie czuję się do końca dobrze z moim luźnym stylem bycia. O ile w kwestii garderoby zmagam się z przyjemnością z wyzwaniami szlifowania swojego stylu, wpadając czasem w pułapki i opróżniając szafę z nietrafionych zakupów (najsłabsze ogniwa: Zara, Allegro, ciucholandy. Z tej pierwszej trudno zrezygnować, z wiadomych względów: najszybciej przenosi trendy w zasięg mojego portfela. Z ostatnich, bo równie często jak szafowe kurzozbieracze, trafiają się tam prawdziwe perły), to w makijażu dopiero niedawno uświadomiłam sobie jak bardzo jestem do tyłu. 
Niedawno przy pewnej okazji makijaż zrobiła mi profesjonalistka. Byłam zachwycona odbiciem w lustrze, a uwierzcie, nie zdarza mi się to często. Dla takiego efektu i przede wszystkim samopoczucia, warto czasem się postarać. Dlatego teraz namiętnie czytam o pędzlach: jakie potrzebne, a jakie to fanaberia. Planuję też umówić się na indywidualną lekcję u zaprzyjaźnionej makijażystki. Ze względów praktycznych, ale też traktuję to jako nowa umiejętność z zakresu "hobby". Bo choć idzie mi na razie różnie, to sprawia mi to dokładnie taką samą przyjemność, jaką zawsze sprawiało mi rysowanie ołówkiem na papierze.
A teraz prezentuję tytułową nową zabawkę, którą sobie sprawiłam :). Zestaw miniproduktów marki Benefit.  Z książeczką z makijażowymi trickami. Na razie przetestowałam girl meets pearl (rozświetlacz/bazę) i bene tint (róż w płynie). Efekt jest delikatniejszy niż przypuszczałam, ale bardzo mi się podoba.


 


Retro pudełko rozbroiło mnie całkowicie :).

11 komentarzy:

  1. Masz nową pracę? Napisz cos więcej, może byc na priv.
    Ja chyba niechcący właśnie wkroczyłam w fazę o której piszesz, muszę się bardzo pilnowac żeby nie zamieniać szpilek i spódniczek na baleriny i jeansy ale chęc do zakupów straciłam już jakiś czas temu...i to wszystko przez wyscig szczurów o pensje która z trudem starcza do kolejnego 10-tego;/

    OdpowiedzUsuń
  2. A zestaw bardzo fajny, od jakiegoś czasu chodzi mi po glowie ta baza i/lub high beam z naciskiem na to drugie;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od dwóch lat tę samą, więc wydaje mi się, ze jesteś na bieżąco :). Ale inna niż tą w której zaczynałam w Warszawie. Ja mam takie trochę fazy większego przykładania się do wyglądu i odpuszczania, ale staram się nie popaść w taką skrajność, jak w pracy w U. :). Hmmm, high beam też chciałabym przetestować.

      Usuń
  3. Mnie tez sie wydawalo. U mnie ten moment nastapil jakos ponad rok temu. Youtube jest lepszy niz niejedna szkola!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gosiu, chętnie obejrzę jeśli masz coś godnego polecenia na youtube.

      Usuń
  4. A masz foto po opisanym makijażu?:)
    Ja sama nie wiem w jakiej fazie jestem...chyba najbliżej mi do tej "mało mam czasu". Ale obiecałam sobie nie rezygnować z malnięcia oka i pudru rozświetlającego. Ja złamię tą obietnicę rezygnuję z wyjścia z domu.

    OdpowiedzUsuń
  5. Hmmm, podobno gdzieś jest jakieś foto, ale po jakiś 3 godzinach imprezowania, więc efekt nie ten.Ale niedługo moja lekcja makijażu, na pewno zdam Ci fotorelację. Co przypomina mi, że miałam Ci wysłać zdjęcia w nowym kolorze włosów :).

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo lubie kosmetyki benefit, nawet jezeli cos jest do czterech to sa tak ladnie zapakowane ze az milo.

    OdpowiedzUsuń
  7. He he he ja ostatnio też zaczęłam bardziej zagłębiać temat i pierwszy raz w życiu kupiłam pędzel do różu oraz zestaw do konturowania brwi.. Uczę się je używać ;-) Zestaw boski. Benefit ma dla mnie cudeńka (patrząc na opakowania/zestawy). Szkoda, że póki co poza zasięgiem finansowym..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, brwi są bardzo ważne! O tym też się dopiero niedawno przekonałam :).

      Usuń