środa, 21 kwietnia 2010

Nowe mieszkanie - nowe wyzwanie

Po powrocie z Warszawy muszę przyznać, że mieszkanie bardzo mi się podoba. Tylko potrzebuje odrobiny indywidualnego rysu, bo na razie w każdym prawie pomieszczeniu dominuje Ikea. Ja nie narzekam! To fantastyczne, w miarę neutralne pole do eksperymentów. W krakowskim mieszkaniu króluje Gomułka wraz z Bierutem. Ikea to naprawdę miła odmiana.
Przy tej okazji przypomniałam sobie o starym poście na niezastąpionym Decor8blog. Dotyczył co prawda  ocieplenia atmosfery w mieszkaniu zimą ale większość porad miała  całkiem uniwersalny charakter, do zastosowania o każdej porze roku. Pozwolę sobie przywołać tutaj kilka , które najbardziej przypadły mi do gustu.
Po pierwsze: przynieś świeże kwiaty. Z tym zgadzam się w stu procentach. Chyba żadna inna tak drobna rzecz nie jest w stanie tak zdecydowanie odmienić wnętrza. Najlepsze są oczywiście sezonowe kwiaty. Ja osobiście mam od dłuższego czasu fazę na hortensje i piwonie. Ale zanim zakwitną piwonie, nacieszmy się jeszcze tulipanami i żonkilami. Przez tyle długich miesięcy Matka Natura wyświetlała nam za oknami w kółko "Doktora Żywago", więc teraz tym bardziej korzystajmy z miłej odmiany.
Po drugie: podgrzej atmosferę! (to raczej wolne tłumaczenie ;)) Sprowadza się to właściwie do wprowadzenia do wnętrza ciepłego światła świec. Rzeczywiście miłe i skuteczne. A do tego relaksujące, o ile nie pokusimy się o świece z najwyższej półki - wtedy serce krwawi, kiedy wraz z topniejącym woskiem topnieją symbolicznie nasze oszczędności przeznaczone na emeryturę.
Po trzecie, cytuję: "Make paper snowflakes, create a new wreath for winter, leave the white twinkle lights up.." itd., a chodzi z grubsza o to, by w domu celebrować aktualną porę roku, najlepiej korzystając z tego co znajdziemy pod ręką, nie wydając fortuny w sklepach wnętrzarskich. Taka jest przynajmniej moja interpretacja. Muszę przyznać, że w tym temacie raczej nie eksperymentowałam. Może poza oczywistym okresem Świat ale chyba dam się przekonać.
Po czwarte: odkurz swoją kolekcję płyt. Holly pisze o CD, których kiedyś słuchało się na okrągło, aż zbrzydły i poszły w zapomnienie. Swego czasu katowałam tak otoczenie ścieżką dźwiękową do filmu "Romeo i Julia" Buza Luhrmanna. Chętnie bym sobie teraz przypomniała. Poza tym polecam odszukanie u rodziców lub dziadków adapteru i zebranie małej kolekcji winyli. To dopiero radość!
Po piąte: edytuj, czyli rób zdjęcia swojemu mieszkaniu, by spojrzeć bardziej obiektywnie na to, czy rzeczy do siebie pasują, czy nie są już zanadto wysłużone. Wydaje mi się, że z czasem przyzwyczajamy się do pewnych zdecydowanie brzydkich elementów i przestajemy dostrzegać to, co kiedyś bardzo nas raziło. Może ich widok na zdjęciach zadziała na tyle motywująco, by raz na zawsze się ich pozbyć? Oczyszczamy przestrzeń wokół nas zostawiając tylko te rzeczy, które są potrzebne i te, które naprawdę lubimy. Ciężki orzech do zgryzienia dla wszystkich chomikowatych typów.
Po szóste:  przestawiaj. Może lampa z sypialni lepiej będzie pasować w przedpokoju, a kuchenny taboret posłuży teraz jako szafka nocna? Mała metamorfoza bez dodatkowych kosztów.
Po siódme (ode mnie): nic tak nie stworzy dobrej atmosfery w mieszkaniu jak udana impreza i spotkania z przyjaciółmi. Osobiście polecam gry planszowe przy winie lub piwie.: Magię i Miecz, Pandemiaę Carcassonne, Scrabble. Wspólne maratony filmowe, imprezy tematyczne i gotowanie to też niezła opcja.

Koniec poradnika.

A może Wy macie jakieś swoje sprawdzone sposoby na to, by jak śpiewała Feist "to make a home from rented house"?





 Zdjęcia mocno już w blogosferze eksploatowanego, ale wg mnie niesamowitego mieszkania Vanessy Bruno. To w tym momencie ideał, do którego będę dążyć.

10 komentarzy:

  1. zdjęcia chłodne, czyste i przejrzyste ale jednocześnie przytulne. Nie trzeba silić się tylko na beże i brązy, jak widać... Powodzenia w mieszkaniu. My mamy na razie w nowym mieszkaniu łóżko, więc jeszcze większe pole do popisu. Ale i więcej inwestycji niestety.

    OdpowiedzUsuń
  2. ja bym tam zdecydowanie wolała skrzyżowanie Gomułki z Bierutem i Gierkiem w Krakowie niż najlepsze wnętrze w Wawie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Stosuję się do wszystkich zasad, oprócz może robienia zdjęć:-) ale ja jestem z tych, którzy nie przyzwyczajają się do brzydoty.
    Niestety, nie mogę zaszaleć w wynajmowanym domu;-( a wystrój mi się zdecydowanie nie podoba (niestety takie domy, jakie mi się podobają, kosztują fortunę - champagne taste, beer money:-)) Ale dzięki wysokiej jakości akcentom (mamy pod tym względem olbrzymi wybór tutaj, i wszystko dostępne online), świeżym kwiatom itd czuję się lepiej.
    W Polsce właśnie otwarto sklep Muji - polecam jako alternatywę dla Ikei:-)

    OdpowiedzUsuń
  4. uwielbiam świece w mieszkaniu i mam ich mnóstwo, niestety zazwyczaj nieużywane, ze względu na papugę, która ma skłonności do dotykania wszystkiego...a szkoda ;/

    OdpowiedzUsuń
  5. piękne.Zgadzam się co do świeżych kwiatów. zawsze staram się mieć chociaż jeden:-)Co do świec to masz rację- ale ile ja bym dała ze te loft ze sławkowskiej. ale świeczka w cenie mebla, cóż....

    OdpowiedzUsuń
  6. Mnemonique: dzięki! Tobie też życzę powodzenia.
    Ce que la femme veut: jesteś nieprzejednana! :) Mnie ten weekend ostatecznie przekonał, że Warszawa może być piękna. Aleje Ujazdowskie, Łazienki...było fantastycznie.
    Anna Maria: nasze mieszkanie też wynajmowane, dlatego będę się starać małym kosztem je podrasować. A co do Muji... byłam w Londynie i nie mogę się doczekać, kiedy pójdę w Warszawie
    Monia: mogłaby się okazać papugą-piromanką? Ciężki przypadek.
    Gosia: przynajmniej mam już prezent dla Ciebie, jeśli zażądasz zorganizowania imprezy z okazji trzydziestych urodzin. ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. ja nie twierdzę że Warszawa piękna nie jest ale jak Warszawa to tylko na chwilę, a jak mieszkać to tylko w Krakowie :)

    OdpowiedzUsuń
  8. ja do 'oswajania' wnętrz uzywam lampek - typu choinkowego, wszystkie węze świetlne itp., co generalnie w praktyce nie jest najtanszym pomysłem - chociaż wczoraj w Ikei widziałam lampki i lampy solarne( nie takie typu znicz ale coś jak małe lampiony chinskie)- w sensie z zasialaniem solarnym- stworzone chyba z myslą o ogrodach i balkonach ale w słonecznym mieszkaniu tez powinny działać;-) ściezke z Romea i Julii też uwielbiam, polecam też soundrack do Cruel Intentions.

    OdpowiedzUsuń
  9. a miszkanie powyzej genialne- szkoda że ja sie nie moge oprzeć wizji kolorowych scian, teraz zamiast jakiegos prawie-eleganckiego i prostego wnętrza z pastelowymi elementami zrobiałam sobie candy store

    OdpowiedzUsuń
  10. moje sposoby na ocieplenie gniazdka: świece i wszystko co z nimi związane (świeczniki, lampiony, lichtarze, latarenki, tace itd.); przełamanie oporów przed kontrastowymi kolorami, przywrócenie honoru starym meblom z phlego targu :)

    OdpowiedzUsuń