piątek, 18 marca 2011

Simply Eva


Słucham sobie listy przebojów w radiowej Trójce i ku mojemu zaskoczeniu na miejscu dwudziestym moja ukochana Eva Cassidy z piosenką "People get ready". W sumie nie powinnam się aż tak dziwić, na liście zawsze to co najlepsze :). Niedawno ukazała się nowa płyta z piosenkami Evy nagranymi wyłącznie w akompaniamencie gitary akustycznej zatytułowana "Simply Eva". Jest już na czele mojej "kulturalnej" listy życzeń. Imieniny się zbliżają jakby nie było... Jeśli ktoś jeszcze o niej nie słyszał, to radzę od razu przeszukać youtube, a później zaopatrzyć się w płyty. Dla jeszcze nieprzekonanych: podobno Sting rozpłakał się ze wzruszenia słysząc jej interpretację "Fields of gold". Niestety Eva Cassidy nie nagra już nigdy nowych piosenek, więc tym większa radość, że udało się odszukać te niesamowite aranżacje, a na deser piosenka, która nie pojawiła się na żadnym wcześniejszym albumie.
Oprócz uwielbienia dla talentu wokalistki jeszcze coś sprawia, że na dźwięk jej głosu dostaję przyjemnych ciarek na plecak: to skojarzenia z bardzo barwnym okresem podczas studiów, przyjaźnią, późnymi powrotami ze studenckiej pracy*, które obfitowały w zwierzania i opowieści o muzycznych, książkowych i filmowych fascynacjach. Ostatnio w moich rozmowach z ludźmi dominuje temat pracy, związanych z nią frustracjami (głównie), sukcesami (zdarza się!) itd. Brakuje mi tych opowieści, czasami "dziwnej treści" o wszystkim i o niczym, które przeciągały się czasami i do świtu. Mea culpa... ostatnio właściwie zwątpiłam w istnienie życia pozapracowego i stałam się monotematyczną pracoholiczką. Mam nadzieję, że moi bliscy wybaczą, a ja obiecuję poprawę.


* Może poważę się kiedyś na post opisujący przygody pracownicy  popularnej odzieżowej sieciówki.

4 komentarze:

  1. Posłuchałam "Fields..." w wykonaniu Evy i muszę przyznać, że podoba mi się bardziej od oryginału.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja wobec najpiękniejszej nawet muzyki jestem prawie zupełnie obojętna (ale "Fields of Gold" jest na liście wyjątków), za to opowieści dziwnej treści mogę zagwarantować – tego mi nie brakuje pod cienką warstewką intelektualizmu.

    PS Przepraszam, usunęłam komentarz, bo aż roiło się w nim od literówek.

    OdpowiedzUsuń
  4. Tez poznalam Eve w czasach studenckiej wakacyjnej pracy - jako kelnerka w niewielkiej miejscowosci w Polnocnej Walii. Tamtejsza biblioteka miala w swoich zasobach jej CD i moglam dzieki temu podziwiac walijskie pejzaze z Eva w uszach (w tamtych czasach sluchalo sie muzyki z discmana - czy ktos to dzis jeszcze pamieta? ;))

    OdpowiedzUsuń